- W teatrze jesteśmy ze sobą non stop przez trzy miesiące. Pracujemy na swoich emocjach. Poznajemy się. Każde z nas widzi własne wzloty, upadki. A wszystko widać i słychać na scenie. Myślę, że ta sama grupa ludzi w innych okolicznościach nie miałaby szansy tak dobrze się poznać, tak intensywnie ze sobą być. Teatr jest wypadkową wspólnej energii, jest jak seks - mówi kompozytor JACEK GRUDZIEŃ przed premierą "Balladyny" w Teatrze Narodowym w Warszawie.
Znamy go z kompozycji do przedstawień Grzegorza Jarzyny. JACEK GRUDZIEŃ przygotowuje muzykę do "Balladyny" w warszawskim Teatrze Narodowym. Skąd się wziąłeś w teatrze? Tuż po studiach Witold Lutosławski ufundował dla ciebie stypendium w Londynie. Twoje utwory były nagradzane i grane niemal na całym świecie - "Ad Naan" otrzymał rekomendację na Trybunie Kompozytorów UNESCO w Wiedniu - a ty zostałeś i... pracujesz w Polsce. Jacek Grudzień: Wszędzie można znaleźć zdolnych i fajnych ludzi do pracy. Nie myślę, że praca za granicą jest ważniejsza, niż ta w kraju. Zastanawia mnie po prostu, jak ktoś, kto mógł pracować poza Polską jako niezależny kompozytor, wybrał teatr, gdzie kompozytor ma rolę drugoplanową. - Do pracy w teatrze polecił mnie mój kolega Paweł Mykietyn, z którym się przyjaźnię do dziś. Wiele lat temu imprezowaliśmy razem, graliśmy, słuchaliśmy muzyki, spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu - mamy podobne poczucie humor