Teatr niemiecki, który dawno temu wyprowadził się z teatru, nagle zaczął tęsknić za nim. Ale czy da się wrócić tam, skąd się uciekło? - pisze Piotr Gruszczyński w Gazecie Wyborczej.
Takie pytania zadaję sobie po zakończonych właśnie Berlińskich Spotkań Teatralnych. Tu co roku pokazanych jest dziesięć najlepszych spektakli wyselekcjonowanych z całego obszaru niemieckojęzycznego. "Wujaszek Wania" Jürgen Goscha cały utkany jest z subtelnej tkanki emocji. Nieco po staroświecku, z samowarem ustawionym na środku sceny. Rzecz rozgrywa się w przestrzeni pozbawionej jakiegokolwiek wyjścia dla aktorów. Wielkie, choć płytkie pudło całe zostało wysmarowane cienką warstwą glinianego błota, które brudzi buty i kostiumy. Aktorzy przebierają się na naszych oczach. Kostiumy zdradzają całkowite pomieszanie epok. Wszyscy aktorzy są cały czas obecni na scenie. Od razu czujemy, że reżyser nie pozwoli sobie jednak na zagranie "Wujaszka Wani". Ujmuje swoją wypowiedź w teatralny cudzysłów, pozostając na granicy teatru, w którym aktorzy, a w konsekwencji widzowie identyfikują się z postaciami i tego, w którym dokonuje się chłodnej prezent