"Hans, Dora i Wilk" w reż. Michała Borczucha w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Karolina Obszyńska w Teatraliach.
Trzy przypadki, jeden Freud. Herbert Graf, Ida Bauer i Siergiej Pankiejew - światu bliżej znani jako Hans, Dora i Wilk. Przez wiele lat na kozetce u najsłynniejszego psychoanalityka, ósmego marca przedpremierowo na Scenie na Świebodzkim w reżyserii Michała Borczucha. Podobno Freud swoich pacjentów nazywał "motłochem" i traktował wyłącznie jako przedmiot obserwacji; przy okazji na trójce tych najsłynniejszych nieźle zarobił, bawiąc się w okrutny teatr. Borczuch natomiast bawi się w psychoanalizę - publiczności, aktorów i granych przez nich postaci. W efekcie widz spotyka się z ludźmi, których nie polubiłby na co dzień. Irytują, nie wiedzą, czego chcą, nie dają się poznać, uchwycić; popadają w skrajności. Nerwowe zachowania aktorów przenoszą się na widownię - spektakl męczy ciężarem psychologicznej głębi i dymem papierosowym, co paradoksalnie jest jego zaletą. Na szczęście nie o Freuda właściwie chodzi, nie o to, by oceniać jak bard