Już dawno tak pilnie nie biegałem do teatru jak w tygodniu przedświątecznym: trzy wieczory spędziłem na widowni. W "Dramatycznym" którego koleje obserwuję z napięciem, wciąż zaciskając kciuki, "33 omdlenia" według opowiadań Antoniego Czechowa: dziwnie wyreżyserowane przedstawienie, w którym rzeczywistość sceniczna nie zgadza się z wydrukowanym programem, ale za to jest Zbigniew Zapasiewicz - aż w trzech rolach. To zupełnie inny Zapasiewicz: po raz pierwszy (takie mam wrażenie) artysta ukrył się całkowicie poza postaciami scenicznymi,, jakby postanowił przypomnieć dawne techniki aktorstwa rodzajowego, z całkowitą transformacją zewnętrzności, nawet głosu; przekonał nas, widzów, że jest wielkim mistrzem w swojej sztuce - który to już raz?
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 87