Niepotrzebne są analizy OBOP-u. Prawdę widać jak na dłoni. Teatry, jeden po drugim, sięgają do tzw. lżejszego repertuaru, głównie z importu, by poratować stan kasy i widowni. Niektórym się to udaje. Dowodem powodzenie kilku rozrywkowych przedstawień na stołecznych scenach. Jaki jednak jest styl i poziom tej rozrywki?
(...) "MAYDAY" w Teatrze Kwadrat cieszy się wielkim powodzeniem od dnia premiery. Tłoczno na sali, publiczność stoi pod ścianami, siedzi wprost na podłodze. I ma rację, warto, bo jest to przebój. Farsa Raya Conneya została napisana znakomicie i według klasycznych reguł gatunku. Wszystko w niej kręci się wokół drzwi, telefonu i kanapy. John Smith, londyński taksówkarz, ma dwie żony i dwa mieszkania, które odwiedza na przemian. Wypadek burzy ten ustalony rytm, rusza lawina komplikacji, których nic nie powstrzyma aż do finałowego "qui pro quo", już absurdalnie komicznego. Cała zabawa polega na tym, że publiczność równocześnie ogląda oba miejsca akcji. Chwyt, znany choćby z "Jak się kochają" Ayckbourne'a, raz jeszcze okazuje się niezawodny. Największą zaletą tego przedstawienia jest szalone tempo i rytm. Maszynka farsowej galopady toczy się żelazną logiką i konsekwencją, każda kwestia i każde wejście są zaplanowane co do sekund. I jest to bez