Nie bójcie się, nie nastąpią tu poniżej jakieś filozoficzne wywody, dobre dla czasopisma specjalistycznego, ale niestrawne w tygodnikach ogólnokulturalnych. Chociaż temat nie jest prosty i prowokuje do wywodów zawiłych i naszpikowanych wszystkowiedztwem, postaram się mówić jasno i prosto. Tak, jak należy. Tak, jak uczył i sam czynił Bertolt Brecht w swoich sztukach. I jak najlepiej pokazał w "Życiu Galileusza", sztuce zdawałoby się szczególnie trudnej, sztuce o uczonym, a prostej i trafiającej do serca i umysłu każdego, byle się w nią wczytać i wsłuchać. O "wczytać" postarało się u nas swego czasu (1957) czasopismo "Dialog", drukując w całości tekst "Życia Galileusza", o "wsłuchać" zadbał obecnie (1960) Teatr im. Słowackiego w Krakowie: pierwszy stanął na placu, ale miejmy nadzieję, nie ostatni. Trzeba przyznać, że Kraków dał bardzo dobry początek bogatym odtąd, mam nadzieję, dziejom "Życia Galileusza" na scenach pol
Tytuł oryginalny
Teatr epoki naukowej
Źródło:
Materiał nadesłany
Przyjaźń nr 21