Zamordował ojca, matkę, inspektora policji, szesnastoletniego chłopca. Nazywa się Roberto Zucco i jest bohaterem sztuki Bernarda-Marie Koltesa, nieżyjącego od trzech lat dramaturga francuskiego. Światową prapremierę w rok po śmierci autora przygotował sam Peter Stein, a we francuskiej realizacji bohatera zagrał Jerzy Radziwiłowicz.
Bohater miał - jak powiada autor - swój autentyczny pierwowzór, który żył w tym samym czasie i podobno mówił o sobie: "jestem mordercą, moim zawodem jest zabijanie ludzi". Autor powiada jednak, że "droga Zucco jest niewiarygodnej czystości", że "przydarza mu się coś podobnego jak epilepsja u Dostojewskiego"; natomiast twórcy spektaklu w Dramatycznym wyznają, że interesuje ich (w Zucco?) "nowy heros". Trzeba przyznać, ze wyzwanie autora czy raczej pytania twórców spektaklu należą do pytań tzw. natury zasadniczej. Nie tyle sformułowane mądrze, bo morderców bohaterów mamy jednak w literaturze wielu, ile sformułowane raczej prowokacyjnie. Na użytek chwili i spektaklu. Tak bardzo przejęli się swoim kontrowersyjnym, być może nie do końca zrozumiałym bohaterem twórcy spektaklu, że właściwie zapomnieli zrobić sam spektakl. To co jest na scenie, wygląda na jakiś szkic w ekspresjonistycznym wariancie, z którego niestety niewiele wynika. Z wykrzyczany