5 lat, 3 miesięcy i 25 dni potrzebowałby widz na obejrzenie 1800 spektakli pokazywanych w stolicy Szkocji - o Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym w Edynburgu pisze Marcin Zawada w tygodniku Wprost.
Trudno uwierzyć, że w sierpniu w Edynburgu może się toczyć normalne życie. Bo jak normalnie żyć, kiedy odbywa się tam nie tylko teatralny Międzynarodowy Festiwal Edynburski, ale też Fringe, czyli występy artystów, którzy opłacili swój pobyt. A obok tego - Międzynarodowy Festiwal Filmowy, Międzynarodowe Targi Książki czy Festiwal Telewizyjny. Populacja Edynburga (pół miliona) wzrasta trzykrotnie, a samo miasto zamienia się w szkołę przetrwania: dla uczestników, widzów i mieszkańców. W tym roku w oficjalnym nurcie Edynburga obok oper, baletów i koncertów można będzie zobaczyć m.in. światową prapremierę najnowszej sztuki Davida Harrowera "Blackbird" w reżyserii Petera Steina. Będzie też pokazane dzieło szkockiego dramaturga Shana Khan "Prayer Room" - komentujące koegzystencję chrześcijan, muzułmanów i żydów. Śladami Jasia Fasoli W sierpniu Edynburg staje się jednym wielkim teatrem. Aktorzy, klauni, muzycy, połykacze ognia i noży,