- Problem tkwi w pomyśle na szkołę teatralną. W Polsce kształcimy aktorów lalkarzy i reżyserów lalkowych, ale nie kształcimy scenografów. Aktorzy i reżyserzy nie mają w szkole tego trzeciego partnera, który jest im potrzebny do tworzenia, który jest ich kolegą, rówieśnikiem... Im potrzebny jest partner - mówi Marek Waszkiel w Głosie Wielkopolskim.
Obserwujemy wysyp sztuk dla dzieci i młodzieży, ale na scenach tego za bardzo nie widać.. - Sztuk nam rzeczywiście nie brakuje. Teatry, jak obserwuję, zaczynają coraz częściej po nie sięgać. W dramacie dla dorosłych równocześnie z młodymi dramaturgami ujawniło się grono młodych reżyserów, którzy te teksty najczęściej realizują. A jak to wygląda w teatrach dla dzieci? - Sądzę, że w najbliższym czasie będziemy mogli mówić o pokoleniu młodych. Myślę o Ewie Piotrowskiej, Agacie Biziuk, Marku Ciunelu, Jacku Malinowskim, Konradzie Dworakowskim, Irku Maciejewskim i Marcinie Bikowskiem, którzy są już po debiucie. Może nie są jeszcze rozpoznawalni, ale ich przedstawienia zostały zauważone na festiwalach. Powiedział pan: zauważone przez krytykę. A jak przyjmuje je publiczność? - Mogę opowiedzieć o przedstawieniach realizowanych przez młodych reżyserów w Białostockim Teatrze Lalek. Na "Baldandersach" przez pierwsze pół roku mieliśmy prob