Pierwsze przedstawienie tej komedii odbyło się ponad 160 lat temu. Mamy sentyment do rocznic, nawet gdy nie są "okrągłe". A tu - Fredro! Godzimy się obchodzić i 161 rocznicę, byle mieć go częściej i w jeszcze większym wyborze na scenach.
Teraz mamy w Warszawie "Damy i hiaary". Kiedyś, za czasów Boya-Żeleńskiego, a takie po wojnie jeszcze, rozprawiano o tej komedii w szerokich kontekstach realizmu, dokumentacji obyczaju, umiłowania barw pułkowych i etosu żołnierskiego. Dziś są to już tematy przebrzmiałe, dziwimy się nawet, że można było kiedykolwiek aż tak serio traktować o tej pięknej zabawce. Bierzemy rzecz zwyczajnie i po prostu - jako literaturę sceniczną, w której nie preteksty, tylko wykonanie jest ważne. "Damy i huzary" - to rzeczywistość sceniczna całkowicie fikcyjna, za to dobrze uporządkowana dramaturgicznie i jakże zabawna! Jest to przecież prawie farsa i trzeba popatrzeć na publiczność w Teatrze Polskim - która nawet w mroźne wieczory przychodzi tłumnie - aby przekonać się, że to prawda: widownia tylko czeka na okazję do śmiechu. Zadziwił mnie jednak reżyser, Andrzej Łapicki. On jeden trochę jest z tej publiczności niezadowolony, ma jej jakby za złe, że za wi