"Szalbierz" Györgya Spiró w reż. Gábora Máté w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Andrea Stuber w węgierskim piśmie teatralnym Szinhaz.
Początek może nas zmylić: z przodu pustej sceny, na zniszczonej czarnej podłodze stoi wieszak ubraniowy na kółkach. Wbiegają aktorzy, każdy chwyta swój kostium i w pośpiechu odchodzi. Moglibyśmy pomyśleć, że widzimy stereotypowy spektakl w spektaklu, w którym aktorzy grają, że są aktorami i zaraz zaczną odtwarzać swoje role. I rzeczywiście - przed nami kręcą się, biegają członkowie wileńskiego zespołu "Szalbierza". A kiedy grający techników sceny dwaj aktorzy, Aleksander Trąbczyński i Zbigniew Dziduch, przesuwają rusztowanie, to ukazuje się za nim gość, którego nikt nie zna. Starszy mężczyzna w szalu zarzuconym zgodnie z dzisiejszą modą na szyję, siedzi w swobodnej pozie na krześle. Kiedy wstaje i obchodzi scenę dookoła, klaszcząc bada akustykę, sprawdza oświetlenie, to przybiera jakąś inną postać. Widać po jego podróżnym płaszczu, torbie, kamizelce, krawacie, że nie jest postacią współczesną, ale taką z epoki sprzed