- To był dla nas szok cywilizacyjny. Nie wierzyliśmy, że o 2 w nocy miasto może być rozświetlone, bary otwarte, a na ulicach roześmiana młodzież może pić piwo. Z tego wrażenia zaczęliśmy bić im brawo, że istnieje inny świat - wspomina jedną z zagranicznych podróży Jacek Brzeziński, aktor Teatru Provisorium. Wyjazdy opisał w "Nieregularnym dzienniku z podróży".
Jacek Brzeziński to dziś jedna z najważniejszych postaci lubelskiego teatru Provisorium. Gdy dołączał do niego w 1975 r., sądził, że to tylko krótka przygoda na czas studiów. Wszystko zmieniło się, gdy rok później w zespole pojawił się kolega z liceum, Janusz Opryński. - Inspirowaliśmy się wzajemnie, żeby trwać i powiedzieć coś od siebie o otaczającej rzeczywistości. A teatr był naszą trybuną osobistą. Wspólnota ocaliła nas przed tym, co było trudne. Wydawało mi się, że zabierze mnie stąd rodzina, ale okazało się, że wtedy zacząłem robić najlepsze role. Dojrzałość dała mi siłę do ich dźwigania - tłumaczy Brzeziński. "Miny nam zrzedły" Aktor od lat archiwizuje wszystko, co związane z teatrem, swoje przemyślenia spisuje też w dzienniku. - To mój prywatny dziennik, w którym notuję wszystko, co w moim życiu ważne. Opowiadam sobie pewne rzeczy, by przetrawić rzeczywistość - niekiedy trudną, niekiedy zbyt zagęszczoną wyda