W Polsce działa ponad sześćdziesiąt teatrów dramatycznych i choć w zasadzie nie są one zróżnicowane pod względem formalno-prawnym, to jednak wiele oczywistych czynników nie pozwala umiejscawiać ich na jednej płaszczyźnie. Konsekwencją tego faktu jest odmienna optyka w ocenie premier, kadencji dyrektorskich. O zespołach tradycyjnie skupiających uwagę obserwatorów powiada się, że mają słabsze sezony, że teatr przeżywa chwilowy kryzys. Inaczej wyglądają oceny teatrów działających w mniejszych ośrodkach. Jako o zjawisku wyjątkowym, incydentalnym, a co za tym idzie przejściowym, pisze się w przypadku udanych premier czy całych sezonów.
Teatr koszaliński, wpierw pod dyrekcją Lecha Komarnickiego, a później Andrzeja Ziębińskiego, zaliczał się w drugiej połowie lat sześćdziesiątych i na samym początku siedemdziesiątych do najciekawszych scen Polski północnej, co potwierdzają liczne nagrody na toruńskim festiwalu. Rok temu dyrekcję sceny przejął Andrzej Maria Marczewski, do niedawna dyrektor warszawskich Rozmaitości, który wcześniej prowadząc teatry w Wałbrzychu i Płocku zainteresowanie dla pracy tych placówek potrafił wzbudzić poza regionalnymi opłotkami. Pierwsze poczynania Marczewskiego w Koszalinie zdają się wskazywać, że postępuje on tą samą drogą. Wraz z Marczewskim pracę w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym podjęli kompozytor Tadeusz Woźniak, choreograf Jerzy Stępniak, a także grupa aktorów, którymi obecny dyrektor już wcześniej współpracował w kierowanych przez siebie teatrach. Sposób kształtowania repertuaru również wskazuje na korzystanie z wcześniej zdobytyc