Każde wznowienie w teatrze sztuki sprzed lat kilkunastu, czy kilku nawet, uświadamia nam, jak szybko, jak zawrotnie szybko posuwamy się na przód w czasie. Kalendarzowa arytmetyka mówi wyraźnie: to tylko kilkanaście lat upłynęło od pierwszego wystawienia "Turonia". A odczucie nasze koryguje natychmiast: to sztuka z epoki bardzo, bardzo dawnej. W tamtej dawnej epoce, Żeromski uchodził za arcydemokratę, ba, wywrotowca niemal. Dziś widzimy, że jest nawskróś szlachecki, a cała jego "wywrotowość" polegała w "Turoniu" na przyznaniu także pewnych racyj Szeli, temu Szeli, który jeszcze dla Wyspiańskiego był tylko zwierzęciem ludzkiem i niczem więcej. Żeromski zaczynał rozumieć konflikty społeczne. Pierwszy i drugi akt "Turonia" są tego dowodem. A trzeci roztapia się już w anegdocie. Ni z tego, ni z owego, najbliższy towarzysz Szeli, po kilku patetycznych j słowach przywódcy partji szlacheckiej - przechodzi na jej stronę, bo do happy endu potrzeba Żeromski
Tytuł oryginalny
TEATR ATENEUM: Turoń. Dramat Stefana Żeromskiego.
Źródło:
Materiał nadesłany
"Prosto z mostu" nr 49