PIĘKNIE i jakoś szczególnie miło wypadała uroczystość 20-lecia Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy, którą uczczono uroczą premierą "Zabobonu", czyli "Krakowiakami i Góralami", tym razem w mniej znanej wersji Jana Nepomucena Kamińskiego. Jak na historię większości scen stołecznych, żywot tej placówki jest skromny, ale znaczenie duże i wkład w powojenny dorobek wręcz imponujący. A że przyzwyczajono nas tu przede wszystkim do repertuaru współczesnego, z tzw. awangardą na czele (pamiętne kolejne inscenizacje Dürrenmatta, Ionesco, Millera, Pintera, Witkacego, Gombrowicza, Różewicza, Mrożka itp.), z tym większą ciekawością czekała wierna publiczność na poczciwą śpiewogrę narodową. Zwłaszcza że do teatralnej tradycji przeszedł jej wcześniejszy kształt, w wydaniu Wojciecha Bogusławskiego. Zaś o jego uczniu i kontynuatorze J. N. Kamińskim mało dziś kto poza teatrologami pamięta, choć zasługi dla sceny polskiej
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Pracy nr 266