Atmosfera, która wytworzono wokół "Ludus Danielis" w warszawskiej operze, złośliwemu obserwatorowi przywieść może myśl o ucieleśnieniu się rodzimej parafiańszczyzny i prowincjalizmu. Widownię zapełnia wciąż ta sama publiczność: znajomi wykonawców, grupy kleryków i zakonnic oraz parafianie, którzy przychodzą tutaj ze swoimi proboszczami. Słabo rozreklamowane przedstawienia odbywają się z rzadka i nieregularnie, zaś, jak mogłem się zorientować, spektakl ten nie figuruje też w żadnych planach wyjazdowych stołecznej opery. Odnosi się wrażenie, że Teatr Wielki nie rozpieszcza zbytnio "Ludus Danielis", spektaklu, który jeden z recenzentów, nie bez pewnej słuszności obwołał największym powojennym sukcesem warszawskiej opery. Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia jest Marcin Szczyciński, szef młodego męskiego zespołu wokalnego "Bornus Consort". Członkowie tej grupy wzięli na swoje barki trud wykonania, zaś do pod
Tytuł oryginalny
Teatr!
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 11