Tak już się dzieje w nasiej łódzkiej ojczyźnie, że chcąc uraczyć się porcją "satyry i głębszego znaczenia" ze sceny, trzeba wyczekać rzadkiej premiery któregoś z teatrzyków studenckich lub dognać na bliskiej prowincji jakiś zespół "Estrady", zresztą nie przystosowany do wymagań wielkomiejskiej publiczności. "Pstrągi" i "Cytryny" z pewnością mężnie wojują na odcinku swego frontu i nierzadko zasilają szeregi zawodowców - niejeden, jak wiadomo młodzieńczy tam z Melpomeną skojarzony romansik zakończył się stałym z nią małżeństwem. Ale ta zabawa w teatr, organizowana na prawach nie krępowanej młodości często "potrząsający nowości kwiatem" przecież zawodowej sceny satyrycznej nie zastąpi. Na takiej właśnie scenie "Teatru 7.15" jej dyrektor Jerzy Walden wystawił i wyreżyserował widowisko satyryczne "Odjazd 6.55" złożone z 26 obrazów, dla których pretekstem dramaturgicznym jest podróż koleją z Łodzi do Warszawy. Dobór tematycz
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Ilustrowany