"Dawid jedzie do Izraela" Huberta Sulimy w reż. Jędrzeja Piaskowskiego, koprodukcja TR Warszawa i Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Pisze Maciej Stroiński na blogu Destroix.
Ciężko powiedzieć, co to jest ironia, bo w teatrze polskim spod znaku artystycznego ironia jest teraz wszystkim. Jest "wszystkim we wszystkich" (por. Kol 3,11). Ironia jest wszystkim, co taki teatr ma do pokazania. Chyba że schodzi na temat "kobiety", to wtedy spektakl upada z deszczu pod rynnę i przybiera ton: kazanie. Wtedy tęsknię za ironią. W ironii chodzi o to, że chodzi o coś innego. Mówisz aaa, ale nie wiadomo, co naprawdę masz na myśli. Pewnie coś mądrego, ale co konkretnie takiego mądrego myślisz, my się nigdy nie dowiemy. Jesteś zawsze ponad. Tani i nudny narcystyczny wybieg. U młodych reżyserów nie da się już być postacią, trzeba być aktorem, i nie da się powiedzieć niczego na serio, bo tylko wieśniacy mówią to, co myślą. Róbcie tak dalej, a w wieku dwudziestu siedmiu lat będziecie się krztusić własnymi rzygami. Tyle mam do powiedzenia o spektaklu Piaskowskiego.