"Dziękuję tatusiu" w reż. Freda Apke w Teatrze Druga Strefa w Warszawie. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Prapremiera monodramu "Dziękuję tatusiu" to z jednej strony popis aktorski Sylwestra Biragi, z drugiej trochę gorzka, trochę śmieszna historia nieudacznika, któremu przy okazji rodzinnego spotkania zbiera się na szczerość. Bohater jest 45-letnim Niemcem, a jego tatuś 80-latkiem, który to i owo z historii naszych sąsiadów jeszcze pamięta, ale - jak to mają tam w zwyczaju - chowa pod dywanem. Podpity synalek robi mu więc wątpliwy prezent, przypominając stare, pożółkłe zdjęcia. Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że autor, Fred Apke, który w Polsce czuje się coraz lepiej, chciał przełożyć całą historię na realia polskiej rodziny. Na szczęście tłumaczka Marta Klubowicz sprzeciwiła się temu. Gdyby bohater "Dziękuję tatusiu" miał być 45-letnim Polakiem, ten sam warunek musiałby pewnie spełniać Fred Apke. A tak mamy w miarę autentyczny obrazek z życia niemieckiej prowincji i tylko reżyser wraz z aktorem trochę zanadto celebrują poszczegó