Mikołaj Grabowski ponosi porażkę, ale walczy pięknie.
Taki salon będziemy kiedyś mieć! - powiedziała R. na widok dzieła scenografki. - Mógłbym mieć taką córkę - odparowałem po wnikliwej analizie działań scenicznych Katarzyny Warnke (roznegliżowana Marianna). - Posadzą cię jak Orgona - wysyczała R. podczas sceny złudnego triumfu łotra Tartuffe'a (Zbigniew Kaleta). Jakoś się nie przejąłem. Podobnie jak Orgon mam wysoko ustosunkowanych przyjaciół. Krakowski Tartuffe, jak ten Molierowski, ponosi spektakularną porażkę. Ale walczy pięknie. Oszust i dewot nosi długie włosy, podkoszulkę i trampki. Hipis? Oazowicz? Relegowany za słabość charakteru członek założyciel Młodzieży Wszechpolskiej? Nic z tych rzeczy. To zakamuflowany pracownik Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Grabowski potrzebuje takiego bohatera, by uderzyć nie w świętoszkowatą obłudę, ale w iluzje Orgona, że prawda nas zbawi. Rozgrywa sztukę w naszej rzeczywistości, robi bilans duchowy i obyczajowy ostatnich lat. Wyciąga z Molie