Prapremiera "Sezonu z upiorem" Henryka Voglera w reżyserii Romany Próchnickiej - nie spełniła oczekiwań, jakie powinien był przynieść pomysł tej współczesnej sztuki o nagonce na odmiennego od środowiska - człowieka. Pomysł, co prawda nie należy do całkiem oryginalnych - jest w nim coś z Kafki, Camusa a nawet Broszkiewicza ("Skandal w Hellbergu"). Absurdalna pozycja tajemniczego pisarza, który drażni otoczenie swoim sposobem bycia, lub tylko zaznaczaną stukotem maszyny obecnością - ten właśnie groteskowy obraz z zamierzonym, głębszym tłem tragicznego ironizowania - mógłby być autorstwa Mrożka. Patronuje mu jednak - chyba świadomie podjęta przez Voglera - myśl Zapolskiej. Oczywiście, Zapolskiej zmodyfikowanej współczesną rzeczywistością. Galeria typów rodzinnych ma być przekrojem małomiasteczkowej, choć uogólnionej kołtunerii: działacza - dogmatyka, żony - bigotki, syna. -sfrustrowanego bezideowca, córki - pozytywnej bohaterki, jej narzecz
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta krakowska" nr 78