- Dążymy do tego, aby w każdym sezonie było nas stać na przygotowanie jednej premiery klasycznej i jednego wieczoru współczesnego - mówi Magdalena Ciechowicz, szefowa baletu Opery Wrocławskiej. Rozmowa Jacka Cieślaka w Rzeczpospolitej.
Rzeczpospolita: W ilu procentach udało się pani zrealizować zamierzenia pierwszego roku pracy we Wrocławiu? Magdalena Ciechowicz: Trudne pytanie, bo nadzieje i oczekiwania z reguły są dużo większe, niż możliwości, ale wydaje mi się, że zrobiliśmy dużo więcej niż początkowo sądziliśmy, iż będziemy w stanie. Mówię to, patrząc na zespół Opery Wrocławskiej, który przez te miesiące bardzo się zmienił na lepsze. Ma pani w sobie nadal tyle entuzjazmu co na początku pracy? - Oczywiście, zapału też mi nie brakuje, sytuacja zmieniła się natomiast o tyle, że pod koniec sezonu towarzyszy temu również zmęczenie. To były naprawdę ciężkie miesiące, wiele rzeczy działo się równolegle. A starczało pani energii, żeby samej również tańczyć? - Zdarzały się sytuacje, gdy nie było innego rozwiązania. Ze względu na lata praktyki i nabytego doświadczenia jest mi łatwiej przygotować się do jakiejś dużej roli niż nauczyć inną t