Wszystko jest takie, jak chce tego autor. Scenografia Krystyny Kamler bez reszty zgodna z didaskaliami utworu przedstawia kuchnię w domu bohaterek, umownie, dwoma krzesłami oddzieloną od przylegającego ogrodu. W ogrodzie drzewa, sznur na bieliznę, ławka, w tle rozciąga się krajobraz pól. Jest to obraz dużej urody. Rekwizyty, sprzęty codziennego użytku, których widzimy wiele, sprawiają, że opowiadana historia ma także, a może przede wszystkim, wymiar realistyczny, a świat, który ukazuje, daleki jest od idylli. "Tańce w Ballybeg" Briana Friela, nie znanego w Polsce, a uznawanego za najwybitniejszego współczesnego dramaturga irlandzkiego, są bowiem opowieścią o dwóch dniach z życia sióstr Mundy - pięciu kobiet, którym się w życiu nie powiodło. I to wyczuwa się na każdym kroku. Każda z kobiet skrywa własny dramat. Tylko Kate (Ewa Dałkowska) pracuje jako nauczycielka, choć i to zostanie jej odebrane. Chris (Justyna Sieńczyłło) sama wychowuje sweg
Źródło:
Materiał nadesłany
"Teatr" nr 7/8