EN

7.08.2013 Wersja do druku

Tango we mnie

Kiedy po studiach Izabela Kopeć przyjechała do Warszawy, od razu "przechwyciła" ją kultura CLUBBINGOWA. Śpiewała operowym wokalem do house'owych setów. Ludzie słuchali tego z otwartymi ustami. Pojawiło się wokół niej kilku producentów... - pisze Anna Maruszeczko w Vivie.

Mam do czynienia z przepiękną muzyką. Nie taką, do której zobowiązuje kanon czy którą narzuca jakiś producent lub dyrektor, lecz taką, którą sama sobie wybieram. Rzadko idę na kompromisy dotyczące artystycznej wizji. Zawsze pod prąd. Żadne pieniądze nie są warte tego, żeby sprzedać duszę. Tyle scen, ile dróg Śpiewaczka, która kończy akademię muzyczną, wcale nie musi śpiewać w operze. Ludzie często zadają mi pytanie, dlaczego nie zostałam solistką na jednej ze scen. Odpowiadam: "Nie przyszło mi do głowy, żeby zgłosić się na przesłuchanie". Można śpiewać na wielu scenach. Czy człowiek, który kończy prawo, musi być adwokatem? Najważniejsze jest to, żeby kochać muzykę i gruntownie się wykształcić. To pozwala sztukę przetwarzać, improwizować, tworzyć. Mam za dużo pomysłów, żeby operowo śpiewać tylko w operze. Jestem śpiewaczką, ale też producentem - małym przedsiębiorcą. Organizuję koncerty, wydaję płyty. Mam w sobie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Tango we mnie

Źródło:

Materiał nadesłany

Viva nr 16/01.08

Autor:

Anna Maruszeczko

Data:

07.08.2013