Wkroczyliśmy właśnie w rok 2004, który został hucznie ogłoszony "rokiem Gombrowiczowskim". Od dnia narodzin prześmiewcy narodowych kompleksów upłynęło już prawie 100 lat, ale jeśli posłuchać relacji z sejmu albo spojrzeć chłodnym okiem na "małyszomanię", można pomyśleć, że autor "Ferdydurke" wciąż przechadza się wśród nas. Do takiego wniosku doszedł najwyraźniej Mikołaj Grabowski, który sięgnął po "Trans-Atlantyk" i "Dzienniki" Gombrowicza, by stworzyć portret artysty, a przy okazji po raz kolejny pokazać mizerię polskiego "my". Wystawiane w Teatrze Starym "Tango Gombrowicz" składa się z kolażu scen i wątków, które spaja biografia artysty-wygnańca. Grabowski posłużył się bardzo udanym zabiegiem zwielokrotnienia osoby Gombrowicza (co odpowiada kolejnym wcieleniom jego psyche), którego mistrzowsko odgrywają: Jan Frycz (młodzieńczy i buntowniczy), Krzysztof Globisz (obolały artysta w średnim wieku), Jan Peszek (amorficz
Tytuł oryginalny
Tango Gombrowicz
Źródło:
Materiał nadesłany
Znak nr 3