Dawno nie było tak rozgrzanej widowni w krakowskim Teatrze Kameralnym, tak licznych i tak żywiołowych oklasków, kiedy zapada kurtyna po ostatniej odsłonie. O "Tangu" pisaliśmy już z okazji inscenizacji bydgoskiej i warszawskiej ("TP" nr 30/861); w związku z realizacją krakowską odnotować chcemy trochę inne rzeczy. Teatr, który wkracza w jakieś istotne problemy współczesności, może liczyć na publiczność. Nie grożą mu kryzysy. Zwycięży w konkurencji z filmem, telewizją. Casus z "Tangiem" jest wymowny. Bilety w Kameralnym wyprzedano na kilka tygodni naprzód. Podobnie było w Warszawie, Bydgoszczy, Poznaniu. Nie uwierzę, że ludzie garną się na "Tango" tylko z jakichś racji snobistycznych lub dlatego, że chwalą je jednogłośnie tak diametralnie różni krytycy jak Kott i Jaszcz. Przychodzą z innych powodów. Prostszych. Mrożek odkrywa ich niepokoje i złudzenia, ich troski i rozpacze, niewiarygodne, a jednak prawdziwe biografie. Teatr wielk
Tytuł oryginalny
"Tango"
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny Nr 4
Data:
23.02.1966