Wydawać się może, że to takie proste: ot, wystarczy zacząć tańczyć. O co zatem tyle szumu, gdy robią to tancerze na specjalnych pokazach, skoro każdy to potrafi? - pyta Stanisław Godlewski w portalu Kultura u Podstaw.
Tutaj dwa kroki do przodu, tu ruch biodrami, uniesienie ramion - i już, proszę bardzo, taneczna improwizacja. To przecież naturalne. No właśnie niekoniecznie. Bo rzecz wcale nie polega na dowolności i nieskładnych ruchach. Nie każdy, kto siądzie do fortepianu i uderzy w jakiekolwiek klawisze, stworzy muzyczną improwizację. Podobnie w tańcu: improwizacja polega na tworzeniu kompozycji ruchowej w czasie rzeczywistym. A to wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Choć improwizacja w tańcu obecna była niemal od zawsze, jej kariera największego rozpędu nabrała w XIX i XX wieku. Wtedy zaczęto dostrzegać coraz większą wartość w improwizacji nie tylko rozumianej jako metoda pracy (np. bardzo pomocne narzędzie w tworzeniu choreografii), ale jako praktyka sama w sobie. Improwizacja, oferująca zmienność, nieprzewidywalność, zakładająca duże ryzyko pomyłki i porażki, stała się przestrzenią artystycznej wolności i przestrzenią do tworzenia