Tańczący z Pendereckim - tak można by strawestować tytuł filmu Costnera, oglądając na scenie poznańskiego Teatru Wielkiego "Tryptyk baletowy" (fatalny tytuł) do trzech utworów koncertowych autora "Diabłów z Loudun". Zadanie, jakiego podjęło się troje młodych choreografów, okazało się dosyć karkołomne, dlatego też efekt jest połowiczny. Jedno jest pewne: Liliana Kowalska (dyrektor baletu) konsekwentnie buduje swój zespół, który regularnie ma swoje premiery, w tym także autorskie. A w dodatku eksploduje talentami. Alina Szutarska w I części tryptyku (jako Kobieta) i Apolonia Myszkowska w II części (jako rajska Ewa) tańczą świetne role, wyraziste, efektowne i dojrzałe. A jest to tym bardziej godne podziwu, że obie tancerki nie są solistkami baletu. Początek tryptyku kojarzy się z gombrowiczowską "Iwoną, księżniczką Burgunda". Zresztą wbrew sugestiom choreografa Beaty Wrzosek, jej choreogram - dość niejasny - bardzie
Tytuł oryginalny
Tańczący z Pendereckim
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska nr 270