Jest ich trzynaścioro. Ta liczba nie przynosi im jednak pecha. Przeciwnie - członkowie Pabianickiego Teatru Ognia Piromantrum zyskują coraz większą popularność, również poza granicami swojego miasta - pisze Patrycja Socha w Expressie Ilustrowanym.
Ale nic dziwnego - nie każdy potrafi przecież ziać ogniem niczym smok albo wymachiwać płonącymi łańcuchami tak, by się nie poparzyć... To grupa wieloletnich przyjaciół, głównie studentów, których połączyła wspólna pasja - taniec z żywiołem. Robią to już piąty rok. Przez ten czas skład ulegał zmianom, ale przeważają ci z długim stażem. I niesamowitym doświadczeniem, gdyż nigdy nie można być pewnym, że trik wyjdzie tak, jak powinien. - Na Dniach Pabianic, podczas występu, zapaliły mi się włosy. Byłem niczym człowiek - świeczka, tylko... nie wiedziałem o tym. Pierwszy zauważył to mój kolega - opowiada Maciek Krawczyk, szef "Piromantrum". - Podobna sytuacja przydarzyła mi się jeszcze raz. Początki nie były łatwe. Wciąż pamięta kilkugodzinne siedzenie przed ekranem komputera, by nauczyć się chociaż jednego triku. Później próbował wszystko opisać w zeszycie. - Czyli: lewa ręka w lewo, za nią idzie prawa, potem taki