Cała historia z "Nunsense" zaczęła się od... kartek okolicznościowych. Autor musicalu Dan Goggin otrzymał w prezencie od przyjaciela habit zakonny. Inny ofiarował mu manekina. W ten sposób powstała kukiełka, którą obfotografowano na wszystkie strony i we wszelkich możliwych sytuacjach. Uzupełniały je zabawne teksty. Później kukłę zastąpiła żywa kobieta i możliwości kreowania nowych sytuacji niepomiernie wzrosły. Kartki szły w Stanach Zjednoczonych jak woda. Z kartek narodził się najpierw kabaret, a później musical. Rzecz o zwariowanych mniszkach ze zwariowanego klasztoru Sióstr Małych, który mieści się Bóg wie gdzie, czyli wszędzie. W każdym razie droga od kartek do musicalu acz oryginalna, to jednak niesie ze sobą pewne konsekwencje. Spektakl jest zbiorem mniej lub bardziej powiązanych scenek. Co wcale nie umniejsza jego wartości. W końcu czemuż mamy się kurczowo trzymać teatralnych reguł? Tym bardziej, że i bez n
Tytuł oryginalny
Tańczące zakonnice
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Śląska nr 225