Paulina, Kaja, Edyta. Wszystkie mają od niedawna jeszcze jedno imię: Christine. Tę rolę będą grać w warszawskim teatrze Roma w musicalu wszech czasów "Upiór w operze". Niełatwe zadanie. Christine należy do innej epoki. A one są dzisiejsze - pisze Anna Jabłońska w Twoim Stylu.
Zaryzykowały. Przyjechały do Warszawy, by zagrać rolę życia. Z dala od domu i przyjaciół. Nie mają znanych nazwisk ani znajomych w show-biznesie. Jedyne, co mają, to talent. 8.00: WSZYSTKO DLA ROLI Wynajęty pokój na warszawskim Nowym Mieście. Edyta Krzemień się budzi. Za dwie godziny próba. W co się ubrać? Wciąż wkłada na siebie tę samą bluzę, te same spodnie. Przez cały dzień jest w teatrze. Nie ma czasu, by kupić sobie coś nowego. Od trzech miesięcy życie prywatne Edyty nie istnieje. Stęskniony chłopak przyjeżdża z Krakowa, gdy tylko może. Fajnie byłoby wieczorem wpaść do klubu, pójść do kina. Nic z tego. Edyta sadza go na widowni. Gdy chłopak napatrzy się na ukochaną, wraca do domu. Na te pseudorandki Edyta skazana jest tak długo, jak Upiór w operze Andrew Lloyda Webera wystawiany będzie w Romie. - Tak musi być. Teraz najważniejsza jest rola - mówi twardo Edyta. Ambitna, pracowita. Przedstawia się: "Jestem dziewczyną ze wsi".