Bezpretensjonalne opowieści Leo Kantora powstawały nie tyle z przekonania autora o wielkiej doniosłości zawartych w nich treści, lecz raczej, by oddać hołd przedstawianym w nich ludziom, ziemi i czasom - pisze Zbigniew Bidakowski w Rzeczpospolitej.
Były to opowieści o losach rodziny autora i jego samego w wojennej Rosji: rodzice spędzający wakacje na Krymie tuż przed wojną - młody człowiek na fotografii pod skałą o złowróżbnej nazwie Czarci Palec to jedyny wizerunek zaginionego na froncie ojca, jaki ma Leo Kantor [na zdjęciu]; ucieczka matki z Charkowa na Ural ostatnim eszelonem. Później autor, jego matka i ojczym w powojennej Polsce, na Dolnym Śląsku. Idylliczne miasteczko Strzegom - pięć kilometrów od obozu koncentracyjnego Gross-Rosen - z kamieniołomami i porzeczkami, właściwa mała ojczyzna Kantora, do dzisiaj ważniejsza niż jego dom w dzielnicy willowej Sztokholmu (w ogrodzie przesadzone porzeczki strzegomskie). Studia i praca w Opolu. Losy wybitnych skrzypków, znajomych autora, zmuszonych jak on sam po Marcu 1968 do opuszczenia Polski. Wszystkie opowieści pełne wojennego dramatyzmu lub codzienności - spokojniejszej, lecz tylko na pozór. Zawsze bowiem była ona tymczasowa, niepewna. Podszyta ob