Czy o Polsce i Polakach można mówić wyłącznie językiem i stylem "Wesela"? Wygląda, że tak. A to "Popiół i diament", a to "Miazga", a to "Rzecz listopadowa"... A to, niestety, kabarecik Olgi Lipińskiej, który coraz bardziej z woli reżyserki pogrąża się w artystyczny niebyt, oferując dowcipy albo nieświeże, albo garnizonowe (TVP1, ubiegła sobota). Już parę razy w tym miejscu wzdychałem sobie smętnie za dawną świetnością tego programu i teraz wiem z całą pewnością: trzeba umieć wyjść w porę nawet z najbardziej rozkręconego bankietu. Więc o Polsce i Polakach mówi się "Weselem". Możliwości są nieograniczone: można prozą, można do rymu. Można rzecz całą wepchnąć w scenerię ślubu partyjnego notabla, można też zamknąć w jakimś M-3, gdzie akurat w czasie imienin gospodarza zepsuło się światło. Dziś już wiadomo, kto może być Stańczykiem, kto Wemyhorą, a kto Chochołem. Lepper na Chochoła - czy to nie piękne? Aluzje coraz bard
Tytuł oryginalny
Takie większe wesele
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska Echo Krakowa Nr 28