"Szczęśliwe dni" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Monika Tuchalska w Gentlemanie.
Premiera Teatru Polonia wieńcząca obchody stulecia urodzin Becketta zdążyła już podzielić publiczność na obrońców tradycyjnej i jedynej zalecanej przez autora formy wystawiania jego sztuk oraz tych, którzy przystają na pewne modyfikacje, a nawet odmienną wymowę dramatu. Na takie właśnie, bardziej radosne i optymistyczne odczytanie "Szczęśliwych dni" zdecydował się Piotr Cieplak. Reżyser dosłownie staruszkę udomowił. Winnie siedzi w opustoszałym pokoju, sądząc z przemieszczających się plam słonecznych, wychodzącym na południowy wschód. Unieruchomiona w fotelu, z nogami przykrytymi grubym pledem, komentuje, a raczej nieustannie opisuje rzeczywistość, co jakiś czas wydając jakieś polecenie swemu małomównemu i mrukliwemu mężowi Willemu. To jedynie pozostało jej z życia - monologowanie i dbanie o estetykę: czesanie włosów, poprawianie gustownego kapelusza, układanie koca. Gdy cały świat mieści się w torbie, jest czas na celebrowanie każ