- Nie potrafimy opowiedzieć o współczesnym Śląsku w sposób krytyczny i inaczej, niż robiono to wcześniej - mówi Robert Talarczyk, aktor, reżyser i dyrektor Teatru Śląskiego w Katowicach.
Prawie w każdej rozmowie jest pan pytany o Śląsk. Nie robi się nudno? - Może się kurczyć zestaw odpowiedzi. Dużo już o Śląsku powiedziałem i boję się, że nie mam nic nowego do dodania. Wymyślam więc teraz, że nie lubię Śląska, że jest przekleństwem. A nie jest? - W jakimś sensie na pewno, ale to również trochę prowokacja z mojej strony. Śląsk zawsze był i będzie w kręgu moich zainteresowań, bo jestem Ślązakiem. Mam go w krwiobiegu. Zawsze będzie mnie bolał, zachwycał i irytował. Nie da się zamknąć Śląska na klucz i o nim zapomnieć. Co w nim takiego irytującego? - Nie potrafimy, ja też mam z tym problem, opowiedzieć o tym Śląsku współczesnym w sposób krytyczny i różniący się od tego, w jaki opowiadano o nim wcześniej. Nawet gdy reżyserowałem "Dracha" Szczepana Twardocha, który już w samej literaturze jest bardzo krytyczny, nie uchroniłem się przed sentymentalną opowieścią o śląskiej rodzinie, zamiast intensywniej sku