Teatr Nekrošiusa zawsze miał być teatrem dla ludzi i o ludziach. W jego spektaklach bohaterowie klasyki dramatycznej nabierali cech zwyczajnych, momentami śmiesznych, ale też ujmujących -
pisze Artur Duda w miesięczniku Teatr.
20 listopada 2018 roku, dzień przed swoimi sześćdziesiątymi szóstymi urodzinami, zupełnie niespodziewanie umarł w Wilnie Eimuntas Nekrošius, litewski mistrz teatru, inscenizator. Jego sceniczne interpretacje dzieł Szekspira, Czechowa, Goethego czy Dantego zawsze wzbudzały wielkie emocje teatralnej widowni w rodzinnej Litwie, a także w Europie. Nie wierzę, że ktoś mógł zakochać się w teatrze Nekrošiusa od pierwszego wejrzenia. Jego teatr był dla widza na początku nazbyt dziwny, hermetyczny, idący pod prąd tradycyjnych odczytań klasyki. Irytował. Pierwszy spektakl Nekrošiusa widziałem na festiwalu "Kontakt" w Toruniu, na początku lat dziewięćdziesiątych. "Kontakt" miał wtedy swoją fazę heroiczną, kulturotwórczą, zawsze wysoką temperaturę, którą dziś przywołuje się z sentymentem. W konkursie pojawiało się więcej niż dwadzieścia przedstawień, konkurencja była olbrzymia. Teatr litewski nie był wtedy w Polsce szczególnie znany, na przed