"Akropolis" to jeden z najtrudniejszych dramatów Stanisława Wyspiańskiego, stawiający przed inscenizatorem nie lada trudności. Wystawiony źle pogrąża się w bełkocie, a Wyspiański staje się grafomanem i nędznym wierszokletą. Niedawno udało się pięknie wystawić część "Akropolis" Piotrowi Cieplakowi we Wrocławiu. Próba podjęta przez Ryszarda {#os#4240}Peryta{/#} w Teatrze Narodowym jest wielkim fiaskiem. Obsadzony w pięciu rolach Mariusz {#os#144}Bonaszewski{/#} przychodzi do teatru jako Konrad z "Wyzwolenia", by wcielić się kolejno w protagonistów "Akropolis" - Hektora, Jakuba i Harfiarza. W akcie pierwszym, w którym ożywają nagrobne figury katedry wawelskiej, Bonaszewski jest postacią z innego dramatu, nie wiadomo trochę, dlaczego znalazł się w katedrze, czy szedł z raju, czyli z piekła. Czy jest figurą z narodowej nekropolii, czy Salwatorem, który przychodzi po to, by wszcząć dzieło zmartwychwstania? Pierwsza zasadnicza wątpliwoś
Tytuł oryginalny
Taki godny teatr
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 24