Aż sześć i pół roku dzieli premierę "Frankensteina" Teatru Muzycznego Capitol od jej wznowienia. Ależ urośli aktorzy występujący w doskonałym przedstawieniu!
Kolejny raz przekonałam się, jak wielki wpływ na samopoczucie teatromana ma jakość obejrzanego spektaklu. Od czwartku, wieczoru tej wznowieniowej premiery, mam wciąż dobry humor i nie mogę przestać z podziwem myśleć o zespole Teatru Muzycznego Capitol. "Frankenstein" to nie tyle premiera, co właśnie bardzo głębokie wznowienie prawie siedem lat po premierze. Po raz pierwszy przedstawienie było pokazywane w Regionalnym Centrum Turystyki Biznesowej koło Hali Ludowej, bo Capitol był wówczas modernizowany. Teraz znalazło swoje miejsce na rodzimej scenie, a twórcy mogli skorzystać z "zabawek", których pełno w Capitolu. Można było uruchomić zapadnie, a w orkiestronie zagościli grający na żywo muzycy pod dyrekcją Piotra Dziubka, autora muzyki do przedstawienia. "Frankenstein" jest przedstawieniem, które okrzepło, dojrzało i oglądanie go jest rozrywką fascynującą, rozsądną i skłaniającą do refleksji. To kapitalna opowieść Na podstawie starej, b