Autorskie przedstawienie Piotra Cieplaka znalazło się zaledwie o krok od sukcesu. Rozgrywająca się symultanicznie akcja wprowadza nas w życie lokatorów jednej kamienicy, tak samotnych, że jedyną formą egzystencji staje się kontakt z literaturą. Wydawałoby się, że to znakomity pomysł. Podglądanie ludzi, zawieszonych w otwartych klatkach swoich mieszkań, to okazja do odkrycia ich tęsknot, kompleksów, zawodów. Ale autor scenariusza i reżyser w jednej osobie spektaklu, pokazanego w Teatrze Studio, postawił być może poprzeczkę za wysoko, bo w spektaklu nie pada ani jedno słowo, które mogłoby być rodzajem rozmowy partnerów ze sobą lub bohaterów z widzem. Wszyscy oni posługują się jedynie tekstem wybranej z różnych przyczyn tej właśnie jedynej książki życia. W efekcie mamy literacką mozaikę złożoną z materii tak odległej od siebie, jak tylko może być odległy patos heksametru Homera od strzępów dialogów Becketta, "Kubuś Puchatek" od Chandl
Tytuł oryginalny
Taka ballada, czyli spektakl zmarnowanych szans
Źródło:
Materiał nadesłany
Gość Niedzielny nr 13