Kurtyna idzie w górę, a my patrzymy na zastygłą w bezruchu Józię. Żeby wszystko było jasne - jesteśmy na premierze "Rodziny" Słonimskiego w gdyńskim Teatrze Dramatycznym. Józia pod wpływem naszych spojrzeń ożywa. Ja czarująca subretka dogląda jednej z dziwnych maszyn głównej persony dramatu. Scenografia Liliany Jankowskiej, bardzo pomysłowa, umożliwia wiele dowcipnych rozwiązań sytuacyjnych - tworząc skrytki (wiadomo, co Polak chować może w skrytce) w kołowrotko-zbrojach, czy może raczej salonowych snopowiązalkach. Stosunek scenografki do szacownego miejsca akcji - dwór polski! - jest jawnie żartobliwy. Tak więc jesteśmy w domu... znanym nam z parodii filmów grozy. To nie dwór, nie pałac, ale raczej dawny zamek, gdzie straszą ze ścian przestylizowane portrety, ślimakiem wijące się schody, a galeryjka jest miejscem wyniesienia hrabiego Lekcickiego. Dwa akty kończą się tą samą sytuacją - Zbigniew Bogdański w roli pana domu nieruchomieje w
Tytuł oryginalny
Tak swojsko
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wybrzeża nr 180