"Trzy siostry" Antoniego Czechowa w reż. Jędrzeja Piaskowskiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze w Teatraliach.
Zasada wystawiania klasyki "tak, jak została napisana", mimo licznych eksperymentów, pozostaje niezmiennym elementem polskich scen. Od kilku sezonów oglądamy mniej lub bardziej radykalne próby rekonstrukcji dawnych dzieł - od 14-godzinnych "Dziadów" i przetłumaczonego na nowo na potrzeby Michała Zadary "Orestesa" Eurypidesa, przez "Ślub" Anny Augustynowicz i "Makbeta" Agaty Dudy-Gracz, nie wspominając o wielu innych spektaklach startujących w konkursie "Klasyka żywa", zachęcającym twórców do odkurzania dramatów z serii Biblioteki Narodowej. W myśl ekstrawaganckiej zasady, że im mniej skreśleń w oryginale, tym lepiej, twórcy teatralni rzucają rękawicę autorom, jakby chcieli zweryfikować, czy ich dzieła zasadnie otrzymały (i utrzymują) status klasyki. Najczęściej, ze względu na dobro i sensowność przedstawienia, reżyserom udaje się wybronić zarówno własny styl, jak i patronującego spektaklowi pisarza. Czy podobnie było w przypadku "Trzech sióstr