20 listopada minęła setna rocznica urodzin tancerza i mima, choreografa i reżysera, założyciela i dyrektora Pantomimy Wrocławskiej - Henryka Tomaszewskiego. Jego przedstawienia nie tylko pantomimiczne, ale także dramatyczne, zarówno wrocławskie, jak i przywożone z Jeleniej Góry, formowały mnie jako początkującego teatromana - felieton Rafała Węgrzyniaka w portalu Teatrologia.info.
"Księżniczka Turandot" Carla Gozziego w jego inscenizacji była pierwszym przedstawieniem ujrzanym przeze mnie na scenie Teatru Polskiego. Doskonale pamiętam "Grę w zabijanego" Eugene'a Ionesco z Erwinem Nowiaszakiem w dodanej roli Śmierci-transwestyty. Lecz również mam pod powiekami pantomimiczny prolog do jeleniogórskiej realizacji "Androklesa i lwa" George'a Bernarda Shawa oparty na "Wdowie z Efezu" Petroniusza. Próby "Equusa" Petera Schaffera obserwowałem z drugiego balkonu Polskiego dopóki nie wypatrzył mnie Tomaszewski i nie poprosił maszynistów o opuszczenie kurtyny. Z czasem narastał we mnie krytycyzm wobec spektakli Tomaszewskiego. Zorientowałem się, że dramat Pierre'a de Marivaux, będący kanwą pantomimicznego "Sporu", wcześniej wystawił we Francji Patrice Chereau. Obejrzawszy "Satyricon" Federica Felliniego rozpoznałem w tym filmie sekwencje oparte na noweli o wdowie efeskiej. Już w czasie studiów w Warszawie, w 1981 roku, zaproponowałem duński