Kariery wybitnych indywidualności baletowych jasno pokazują, ze od czystej techniki i teorii nie mniej ważne jest praktyczne doświadczenie zdobywane od najwcześniejszych lat - pisze Jacek Marczyński w Ruchu Muzycznym.
Obowiązujący od dziesięcioleci system upowszechnił przekonanie, że państwowe szkoły to droga najlepsza i najstaranniej przygotowująca do kariery baletowej. Nie jest to jednak całkowita prawda, o czym świadczą losy słynnych artystów, którzy talent objawili już w czasach, gdy po 1945 roku został w Polsce wprowadzony radziecki model szkolnictwa baletowego. Bywa bowiem, że do sukcesów można dojść inaczej. Zacznijmy od dwóch przykładów z życia światowych sław dwudziestowiecznego baletu. Dla Maurice'a Bejarta najważniejszą nauczycielką była Lubow Jegorowa, do której zaczął chodzić na prywatne lekcje, gdy jako kilkunastoletni chłopak przybył do Paryża. "Była żoną autentycznego rosyjskiego księcia, do którego zwracała się ni mniej, ni więcej tylko książę. Ale w studio trzęśliśmy się z zimna. Dach był miejscami dziurawy i do środka wpadał deszcz lub śnieg. Na podłodze tworzyły się tafle prawdziwego lodu. Mogliśmy skręcić kark! Wted