To rzeczywiście był - jak zauważa w znakomitym wstępie Krystyna Czerni, która opracowała korespondencję Tadeusza Różewicza z Jerzym Nowosielskim - rodzaj przymusu czy raczej nałogu. Przynajmniej ze strony poety, który odzywał się do przyjaciela przynajmniej raz w tygodniu, z każdej okazji, albo i bez, z każdej podróży, wyjazdu, wakacji - pisze Joanna szczęsna w Gazecie Wyborczej.
I traktował swoje listy jako rodzaj osobistej rozmowy z kimś bliskim, któremu opowiada się i o życiu codziennym, problemach rodzinnych, dolegliwościach zdrowotnych, i o twórczych planach, lekturach, wieczorach autorskich, premierach teatralnych. Wiele miejsca w tej korespondencji zajmuje sztuka, bo i w życiu Różewicza, historyka sztuki, zajmowała wiele miejsca. W jednym z listów z wyprawy po Europie pisze, że obejrzał w ciągu trzech tygodni jakieś 20 tysięcy obrazów: "Można powiedzieć, karmię się obrazami, do tego muszę czasem coś wypić, bo inaczej bym nie strawił". Jest tych jego listów ponad 300, a wiadomo, że nie wszystkie dał do druku, bo uznał je za zbyt osobiste. Krystyna Czerni, która pracuje nad biografią Nowosielskiego, w rozmowie z Różewiczem (zamieszczonej w miejscu posłowia) próbuje to i owo od niego wydobyć: "Panu wolno różne rzeczy przemilczać, ale biografia nie powinna mieć tematów tabu". "To pani tak uważa - replikuje