W piątek we Wrocławskim Teatrze Lalek zostało zagrane setne przedstawienie "Czarodziejskiego fletu". Kto jeszcze nie widział, powinien nadrobić zaniedbanie i wybrać się koniecznie do Lalek.
Gwiazdą tego spektaklu jest Grzegorz Mazoń, w wybitnej kreacji Mozarta "nie- Mozarta". "Jestem klasykiem. Mam perukę jak klasyk. Strój jak klasyk. Głos jak klasyk. Posiadam operatorium i tworzę opery klasyczne. I może na to nie wyglądam, bo nigdy nie byłem w telewizji, radiu ani w gazetach, ale sprzedałem więcej płyt niż całe disco polo razem wzięte! Więc jeśli chciałbyś jedną kupić, nazywam się Wolfgang Amadeusz Mozart" - mówi w finale bohater. Nosi też trampki i przy-kleja gumę do żucia do pianina, a wszystko to, żeby oswoić widzów z trudną formą. Grzegorz Mazoń, multiinstrumentalista, daje z siebie wszystko. Gra na kontrabasie, gitarze, flecie poprzecznym, pianinie, instrumentach perkusyjnych. I nie tylko gra - uruchamia mechanizmy (nie wszystkie instrumenty mogą występować "na żywo" w przedstawieniu), biega po scenie i dobiera dźwięki, by podkreślić kolejne punkty akcji. Jest dowcipny, zabawny, zdolny, a finałową scenę gra prosto, z odde