- Powracają fale, które wciąż można opisywać tym samym językiem. "Portiernia" będzie dla mnie o wiele bardziej smutna, niż w 2003 roku. Powtarzalność dodaje jej elementu beznadziejności - mówi Marcin Kęszycki z Teatru Ósmego Dnia. "Portiernia" w nowej wersji zostanie ponownie wystawiona z okazji 55-lecia teatru. Premiera - 21 marca.
Dlaczego powracacie akurat do "Portierni" [na zdjęciu]? - Powrót do "Portierni" ma z jednej strony związek z 55-leciem, ale i potrzebą przypomnienia tego przedstawienia. Uświadomiliśmy sobie, jak bardzo jest ciągle aktualne. Ciągle, czy po raz kolejny, na zasadzie: nasza polska historia zatoczyła koło? - Raczej ciągle.... Nie jest tak, że się wyleczyliśmy z tych wszystkich chorób, o których opowiada "Portiernia". Wręcz przeciwnie - te choroby mają czasami utajony przebieg, ale bywają bardzo agresywne. I w tej chwili są w fazie wyjątkowo agresywnej. Patrząc wstecz - w jakiej rzeczywistości stworzyliście to przedstawienie? - "Portiernia" powstała w 2003 roku. Zauważyliśmy wtedy, jak szybko się zapomina, czym była Solidarność. Żyjemy oto po lepszej stronie świata i przyjęliśmy role portierów jego wschodniej granicy. Pilnujemy, aby nikt niepożądany się doń nie wdarł. Czyli uważasz, że nadal tkwimy na tej pozycji od tego czasu?