W rozmaitych unijnych instytucjach procedowana jest aktualnie umowa handlowa, do której treści nie mamy wcale wglądu. I to bynajmniej nie przez przypadek. Jest to absolutnie celowe. Byśmy znów nie wyszli na ulice - przestrzega reżyser i dramaturg Michał Kmiecik.
Trzeba budzić sumienia, bo jak słusznie zauważył swego czasu Francisco Goya, gdy rozum śpi, budzą się potwory. A tego byśmy, jednakowoż, pod żadnym pozorem nie chcieli. Nam, bądź co bądź, nie jest wszystko jedno. Cóż jednak począć ma biedny drugiej klasy i trzeciej wziętości felietonista, gdy psa z kulawą nogą nie obchodzi TTIP, wielka i wielce szemrana korporacyjna handlowa umowa o tak zwanym "wolnym handlu" między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi? Jak w atrakcyjnej i jakkolwiek zwięzłej formie przedstawić złożoności i meandry tego wielkiego oszustwa, brzydszej i gorszej (dla nas, państw Unii) siostry protestowanej przed kilkoma laty ACTY? Tak, Drodzy Państwo. W rozmaitych unijnych instytucjach procedowana jest aktualnie umowa handlowa, do której treści nie mamy wcale wglądu. I to bynajmniej nie przez przypadek, nie przez zaniedbanie. Jest to absolutnie celowe. A, niestety, jako nawet nie nazbyt wytrawni użytkownicy internetu, jesteśmy w