"Szwejk" w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Gabriela Lorek w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Zagorzali wielbiciele kultowej opowieści Jaroslava Haška o przygodach dobrego wojaka Szwejka po obejrzeniu premiery w bielskim Teatrze Polskim w zeszłą sobotę, mogą mieć niedosyt czeskiego klimatu. Tej radosnej swojskości, ludowych przyśpiewek, które autor skwapliwie włożył w usta swojego bohatera. Franciszek Józef, czyli wymarzony 'cysorz' w świetnej interpretacji Bernarda Krawczyka On sam fizjonomią różni się od książkowej wersji. Nie ma nalanej, rumianej twarzy, ubranie nie opina pękatego brzucha. Rusza się też dynamicznie, aprzecież Szwejk cierpiał na reumatyzm. W powieści namiętnie palił też fajkę. Tymczasem na scenie w ogóle jej nie ma. Nie wypowiada też słynnego: "Jeżysz Maria (Jezus Maria), pani Müllerowa!" Za to znakomicie naśladuje pamiętny półksiężyc głupkowatego uśmiechu Szwej-ka-Hrušínskiego. Wystarczy jedno spojrzenie na tę rozbrajającą twarz i bielski Szwejk, czyli Adam Myrczek, błyskawicznie zdobywa sympatię widown