Być może wieczór autorski, wyznanie grzechów jest formą spowiedzi i sposobem uzyskania rozgrzeszenia - o spektaklu "Stawrogin - wieczór autorski" w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze Nowym w Łodzi pisze Marta Olejniczak z Nowej Siły Krytycznej.
Dwa reflektory, mały podest, który ogranicza ruch siedzącej na nim postaci. Stół i krzesło, mikrofon. Z nikotynowego dymu wyłania się twarz. Początkowo dostrzegam jedynie białe, równe zęby, oprawione w przyklejony uśmiech. Czasem zdaje się, że nerwowo drgnie policzek gładkiej twarzy. Połyskujący garnitur, krawat, czyste buty. Rozciągany uśmiech pojawia się znowu. Zdaje się, że jego napięcie utrzymują niewidzialne nici, przylepione do twarzy kukły. I nie mam już ochoty na nią patrzeć. To jest "Wieczór autorski Mikołaja Stawrogina". Za chwilę nastąpi autoprezentacja/autokreacja jedynego bohatera tej sztuki, postaci z kart powieści Dostojewskiego. Jego status jest jasny od samego początku. Trzy mieszkania, trzy kobiety, miłostki, trzy dychy, za które kupuje alkohol. Stawrogin jest lekkoduchem. Przyznaje się do dwóch pojedynków, umyślnego otrucia i kradzieży. Stawrogin jest zbrodniarzem. Wydarzenia relacjonuje lekko, bez psychologicznego sznytu, b