Szukam sponsora. Ja, przystojny, trzydziestoletni facet z dużego miasta, 185 cm wzrostu, 78 kilo. Łysa głowa po tacie, super nogi po mamie. Znak rozpoznawczy - rozkoszne dołeczki w policzkach. Zainteresowania - szeroko pojęta kultura, szczególnie teatr. Jest tam kto? - pyta Mike Urbaniak w felietonie dla e-teatru.
Łatwo nie jest. Podaż sponsorska na rynku niewielka, a każdy musi kogoś zdobyć. To na produkcję, to na wymianę kaloryfera, to klimatyzatora. Zawsze coś. Tu się sypie, tam odpada, stuka, puka, trzeszczy, kapie. A frekwencja, ho ho ho, też niezbyt wielka, przeto dochody dodatkowe słabiutkie. Jakieś 25,8 czy 39 procent w stosunku do tego, co sponsor rzuca na stolik przy łóżku, wychodząc nad ranem. A powinno być więcej, oj więcej. Tak się bawić nie będziemy. Za takie pieniądze to w grę wchodzić powinny bondage, bicie pejczem i przypalanie. To jest już plaga. W Opolu dziennikarka lokalnej "Gazety Wyborczej" atakuje nieustannie Teatr im. Jana Kochanowskiego za to, że nie umie zdobyć prywatnych sponsorów na swoją publiczną działalność. Dyrektor Konina powinien w końcu wyjść ze swojego pięknego gabinetu, zrobić prezentację w powerpoincie i polatać z laptopem po zarządach lokalnej Biedronki czy innego Lidla, i znaleźć pieniądze na działalność p